![]() |
|||||||||||||||
Żeby się obudzić
Żeby się obudzić rano
Doprowadzić włosy do opamiętania umyć się i ubrać postawić czajnik z gwizdkiem odgarnąć z okna samotny deszcz trzeba się oprzeć na tym co wymyka się jak mokry kamyk na sekundzie której już nie ma na myśli której nie sposób dotknąć na sile ciążenia co oddala tego kogo się kocha kochamy od razu dwie osoby niemożliwe do kochania bo tę co za blisko i tę za daleko i chyba nawet dlatego umieramy żeby nas było widać i nie widać Bliscy i oddaleniBo widzisz tu są tacy którzy się kochają Jan Twardowski
ZNAWCA TRZECH WYJŚĆ
Nie wierzę w nic... Nie wierzę w nic, nie pragnę niczego na świecie, Wstręt mam do wszystkich czynów, drwię z wszelkich zapałów: Posągi moich marzeń strącam z piedestałów I zdruzgotane rzucam w niepamięci śmiecie... A wprzód je depcę z żalu tak dzikim szaleństwem, Jak rzeźbiarz, co chciał zakląć w marmur Afrodytę, Widząc trud swój daremnym, marmury rozbite Depce, plącząc krzyk bólu z śmiechem i przekleństwem. I jedna mi już tylko wiara pozostała: Że konieczność jest wszystkim, wola ludzka niczym - I jedno mi już tylko zostało pragnienie Nirwany, w której istność pogrąża się cała W bezwładności, w omdleniu sennym, tajemniczym I nie czując przechodzi z wolna w nieistnienie. Do snu... Nie mam dosyć odwagi, aby przed złem życia w śmierci szukać zbawienia i wiecznego ukrycia, ani wiem, czy śmierć kresem ludzkiego istnienia jest wieczystym?... Ani wiem, czy zło w tej zaziemnej bezwiednie przeczuwanej przestrzeni tajemnej nie władnie? Lecz strudzony walką bezowocną z siłą losu przemocną, ciebie wołam, śnie cichy... O! gdybyś przez wieki nie schodził z mej powieki... Śnie! Ileż razy westchnę do ciebie, gdy jasna okrutna prawda mózg mój i serce rozdziera... Jeszcze godzina jedna, dwie - - a potem zasnę i cichość mnie śmiertelna kołysze na swym łonie... Duch we mnie umiera, i jestem, jak trup żywy, bez czucia, bez myśli, więc złemu niedostępny... Ty mi słodycz zeszłej, śnie - - chcę choć wizji szczęścia. O! gdybyś przez wieki nie schodził z mej powieki... A choćbym dziś zasnąwszy, zamiast spodziewanej ulgi, miał śpiący stać się łupem widm cierpienia lub choćby się jątrzyły w nocy owe rany, zdobyte w walce dziennej, których ja zapomnienia szukam w martwości sennej: jeszcze do cię zawołam, śnie, obyś przez wieki nie schodził z mej powieki... Tetmajer Kazimierz ![]()
Czekam...
Czekam na każdym miejscu i w każdej godzinie, Wypatruję w chmur locie, w kamieniu i drzewie, W starych księgach i w pieśni, w miłości i winie I szukam Bóg wie czego, bo nikt o tym nie wie. Lecz dzień zawodzi w męce strawiony daremnej I w jałowych zabiegów błędnym kołowrocie. Może czegoś dopatrzę się wśród nocy ciemnej, Co rozszerza księżyca sierp i oczy kocie. Staff Leopold
Sonet Jakże podobna zimie jest rozłąka Z tobą, radości przelotnego roku! Jakiż chłód czułem, w jakich żyłem mrokach! Jaka grudniowa pustka była wokół! A przecież właśnie przechodziło lato I jesień płodna, cała w drogich plonach, Niosąca wiosny urodzaj bogaty Jak owdowiała i brzemienna żona. Lecz dla mnie były te plony dojrzałe Gorzkim owocem mego smutku tylko, Bo czym bez ciebie jest lato wspaniałe? Gdy ciebie nie ma, nawet ptaki milkną Lub taki smutek rozbrzmiewa w ich śpiewie, Że, drżąc przed zimą, liść blednie na drzewie Szekspir Wiliam
|
![]() |